Ryby, koniecznie cuchnące – co widział Gall Anonim

Augustyn Baran

Anonim, zwany Gallem, najczęściej Gallem Anonimem, przybył na dwór księcia Bolesława Krzywoustego i oprócz dziejów jego rodu – pisał o wydarzeniach z czasów panowania swego chlebodawcy.
Dzisiaj można by go nazwać nadwornym reporterem. Bywają tacy dzisiaj. Byli za Gierka, byli później – i dzisiaj ich niemało. Jedni z kamerą, inni z magnetofonem lub osobistym, wędrownym komputerem.
Bolesław prowadził ciężkie walki o Pomorze. Jego „reporter” uzasadnił wojnę względami nie tyle ekonomicznymi, co kulinarnymi: „przodkom naszym wystarczały ryby słone i cuchnące, my po nowe wędrujemy – w oceanie pluskające”.
Ano, właśnie: chodzi o te ryby z oceanu: świeże, w tej chwili mrożone, po które wyprawia się na dalekie oceany, w przyległe do nich morza, polska flota rybacka.
Dostęp do morza mamy słuszny. Flotę też bogatą, tak przybrzeżną, jak i dalekomorską. Gdzieś tam wypływają, łowią z trudem, rybacy ofiarni – przez wiele miesięcy nie otrzymują zapłaty za trud, kapitanowie nie mają waluty, żeby zapłacić za paliwo, obce firmy skarżą ich, aresztują kutry.
Dzieją się rzeczy, nie śniły się one Gallowi, który nie wiadomo, czy był Gallem, mógł doskonale być piśmiennym, kulturalnym Niemcem.
Nie wiadomo, jak wymarzona przez pierwszego kronikarza wyprawa się zakończy. Czy przypłyną z tymi rybami, chociaż głęboko mrożonymi, to jednak niezbyt świeżymi. Tymczasem – nikt na nie czeka. Na ryby, oczywiście. Bo na rybaków – bankrutów na pewno czekają ich rodziny.
Duch Galla Anonima unosi się nie tylko nad naszą flotą rybacką, zarówno dalekomorską, jak i bałtycką. Unosi się nad całym Pomorzem. Niepotrzebnie również krwawo zdobytym w czas ostatniej wojny światowej i przyłączonym do Macierzy, jak się za czasów Gomułki mówiło.
Duch Galla Anonima unosi się nad byłym księstwem Bolesława: nie tylko po ryby musimy się wyprawiać. Wszystko nam dostarczą do kraju, w plasterki pokrajane – na stół wyłożą. Zboże i mięso. Potrawy i przyprawy. Nawet kartofle puree w konserwach, jak to kiedyś czyniła UNRRA.
Nic nie musimy robić, niczego uprawiać. Błąd popełnił nie tylko chlebodawca naszego Kronikarza. Także w tej ostatniej wojnie nie trzeba było walczyć, zdobywać ani przyłączać Pomorza. Szkoda krwi.

Augustyn Baran 2000.10.18