Muzy przyszłości – Maria Janion

Augustyn Baran

Pani Profesor Maria Janion jest profesorem, którą nie tylko ja cenię. Od lat skazany na głęboką prowincję staram się kupić każdą Jej nową książkę, jakże inną od akademickich profesorów, przede wszystkim – mądrą.
Jej najnowsza pozycja „Do Europy tak, ale z naszymi umarłymi” – wzbudza kontrolowane uczucia i myśli wśród naszych literaturoznawców.
Przede wszystkim, zacząć należy od faktu, że tuż po przegranych wyborach w dniu 4 czerwca 1989 r., kiedy znana aktorka ogłosiła śmierć komuny – Profesor M. Janion wystąpiła z tezą, że zakończyła się dwieście lat trwająca w naszym kraju literatura romantyczna, postromantyczna, po prostu – skończył się Romantyzm – i umarły jego wielkie hasła.
W takiej sytuacji, dziesięć lat później czyli teraz, mamy książkę Autorki, której żal naszej tamtej literatury, jej nośnej etyki walki o Polskę przede wszystkim.
Obecne pokolenia Polaków. Można powiedzieć – aktualny naród wychowany jest na tamtej literaturze, która straciła rację bytu, stałą się historią literatury. Niczym więcej. Koniec więc z ideą „Dziadów”, kuciem kos Grottegra, koniec ze wszystkim co było romantycznością.
Czy zrozumie nas zjednoczona Europa XXI wieku? Czy tacy nafaszerowani hasłami tamtych dwu stuleci jesteśmy Europie potrzebni? Mamy nadal pozostawać w dziwnym, tak dziwnym, że absurdalnym skansenie mitów? Kto nas zaaprobuje, przyjmie? Kto zechce z nami dyskutować? Czy z takim bagażem możemy pojawić się w nowoczesnej Europie? W Europie internetu, supermarketów, komórek, komunikacji satelitarnej, fantasy, wysublimowanych gier komputerowych, szybkich płynnych samochodów, awionetek, diabli wiedzą czego jeszcze.
Jeżeli pozostaniemy w oparach romantycznej kultury, zatem i wychowania – nikt nas nie zrozumie już za kilkanaście lat. Jeżeli odrzucimy romantyczny bagaż – skazani zostaniemy na sieczkę, a może tylko wymłóconą słomę, jakiś niesamowity MISCHUNG postkultury europejskiej, a nawet światowej.
Wypada czekać na nową książkę prof. Marii Janion. Poza tym, skromnie uważam, że żyjemy pod wpływem „Bogarodzicy”.