Nie deptać przylaszczek – Krystyna Lenkowska
Augustyn Baran
Krystyna Lenkowska jest poetką. Już w 1991 r. wydała swój pierwszy tomik poetycki, ale dopiero ten drugi, ostatni „Nie deptać przylaszczek” zaskoczył wszystkich, którzy czytali pierwszy, albo dopiero ten ostatni. Jakże luksusowo wydany, dwujęzyczny – poetka jest absolwentką anglistyki Uniwersytetu warszawskiego, więc sama przetłumaczyła, może nawet napisała po angielsku ponownie swe wiersze.
Tomik zdobiony jest obrazami Maśluszczaka. Dopełniają one piękno poetyckiej książki Krystyny.
Można wierzyć słowom Wydawnictwa YES, że poetka „obdarzona wielką wyobraźnią i charyzmatyczną osobowością umie łączyć rozmach z pedantyczną dbałością o szczegóły. Potrafi być bezkompromisowa i tolerancyjna zarazem. Każdy kontakt z Lenkowską nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z kobietą odważną, niezależną i nowoczesną”.
Nie wierzyłbym może posłaniu Wydawnictwa, gdyby los, tym razem łaskawy i przyjemny nie zetknął mnie z poetką. Nie chwali się wprawdzie kobiety, ale zawsze tak robię, bo chwalba najczęściej obiektywna, przynosi mi twórcze cierpienie. Poza tym, Krystyna jest poetką, a ja lubię tylko poezję, reszta jest w takiej sytuacji mało ważna. W pełni zgadzam się z opinią Piotra Kuncewicza, że Jej tomik jest „typowy dla najlepszej tradycji poezji zarazem dwudziestowiecznej i kobiecej”.
Andrzej Lam dodaje: „poezja Krystyny zadziwia swym rozmachem, wybuchami wyobraźni, pomysłowością i śmiałością formuły językowej, czasem już wręcz na granicy artystycznego ryzyka”.
Obaj Panowie nie rzucają słów na wiatr, zachwyceni Poezją tej pięknej kobiety.
W takiej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak podać wiersz Urbi et orbi, bo i Krystyna próbowała na wieczorze autorskim przeczytać moje opowiadanie, ale zarumieniła się. Oto „INSZE CUDA”:
„co wyrośnie z naszego/miłego synka/który nie zna zapachu/młocki i nigdy/nie widział mąki/w garści Ignaca
po co mąka pyta/po co miele/po co błaga o deszcz/i modli o słońce/dźwiga po co i potem/umiera w nocy
co wyrośnie z naszego /mądrego syneczka/który nie zna zapachu/komory i nigdy/nie widział jak rzędem /stoją tam /worki lniane/skrzynie drewniane/kobiałki i sita
mamo/tego nigdy nie widziałaś/i pokazuje mi/na monitorze generowane/obrazy/arcydzieła w niesamowitej/orgii technikolorów nibyodcieni/i półświateł
ale nigdy nie ma tam/białej mąki w brunatnej/dłoni/ani śladu białej mąki/na ogorzałym czole
Wraz z Kuncewiczem „mam nadzieję, że w przyszłym stuleciu, (czyli dzisiaj – A. B.), a nawet tysiącleciu poetka da nam jeszcze liczne dowody swojej kobiecości”.