Rzeczy pospolite i nie tylko – Andrzej Stasiuk

Augustyn Baran

Powieść Andrzeja Stasiuka „Dziewięć” jest powieścią o życiu dla rzeczy. Jest drugą stroną „Białego kruka”. Ta druga powieść jest o braku rzeczy, której akcja dzieje się tam, gdzie rzeczy są Bohaterom niepotrzebne, wystarczają te, które mają, nawet te niezbędne, skradzione w podróży nie są aż tak bardzo potrzebne, może oprócz mapy. Ale i bez niej bohaterowie Stasiuka doskonale błądzą, żyją, akcja się toczy, a powieść przyniosła Autorowi uznanie.
Mniej więcej w tym samym czasie toczy się akcja jego warszawskiej powieści, raczej antywarszawskiej. Autor zna tak wiele rzeczy, że zazdrościłem Mu rzeczowników tak w trakcie lektury, jak i teraz, po jej zakończeniu. Skąd Autor zna tyle rzeczowników: damskich, męskich, drogich i beznadziejnie nijakich?
W Białym kruku Wielkim Rzeczownikiem jest Przygoda, życie dla życia, pozornie – poza nim. W Dziewięć również jest życie: rzeczami. Żyją ci, którzy mają rzeczy. Równie beznadziejnie, jak ci bohaterowie Stasiuka,, którzy rzeczy nigdy nie mieli, chociaż starali się je zdobyć. Start po rzeczy wyznaczają pieniądze. Biedni mają rzeczy odrzeczowione, zniszczone. Bogaci – eleganckie. I jedni, i drudzy są smutni. Często nie można już mieć mniej, ale zawsze można więcej.
Bohaterom Stasiuka ucieka życie: jednym po rzeczy, drugim bez nich. Ani śladu idei. Bo życie wypełnione jest rzeczownikami. Tak zaczyna się kapitalizm. Również w Warszawie.
Bohaterowie Stasiuka od najmłodszych lat żyją pędem po rzeczowniki. Przypominam sobie pierwsze zarobione pieniądze jednego z bohaterów: żyć, aby mieć. Mieć, aby lśnić. Olśniewać rzeczami siebie i innych, zwłaszcza kobiety. W istocie bohaterowie Stasiuka żyją w wielkiej piramidzie wypełnionej rzeczami, swoimi lub cudzymi.
Rzeczy jeżdżą, płyną, latają, strzelają, oczy pełne są rzeczy, odbijają się w nich. Oczy pożądają, oglądają wyłącznie rzeczy. Mężczyźni są mężczyznami jeśli zanurzeni są w rzeczach, podobnie kobiety. Pieniądz rządzi światem każdego człowieka. Każdy jest określony przez rzecz – pospolitą lub płynną beemkę.
Natura rzeczy jest równie okrutna, jak lutowa pogoda w Bieszczadach, z którą zmagają się postaci Białego kruka. Ale tam, na antypodach Warszawy, od czasu do czasu zjawia się Biały kruk. Symbol czego? W Warszawie trzeba uciec ponad jej dachy.
Stasiuk, który opuścił Warszawę – zna ją jak podwórko własnego dzieciństwa. Zna wartość rzeczy: ich posiadania i braku. I ludzi obciążonych bagażem, z którym toczą się po życiu. Bo wszystko jest rzeczą w powieści Stasiuka: elegancka tleniona blondynka i kobieta – śmietniczka, rzecz jednorazowego użytku.
Nie znajduję w powieści Dziewięć żadnej taniej meta-fizyki przypisywanej mu przez niektórych recenzentów. Znajduję ponurą filozofię braku filozofii wypartej przez odrzeczowione urzeczowienie. Rzeczami – erzatzami, obrzynkami rzeczy na które skazane są tłumy ludzi – nawóz historii pierwszej doby kapitalizmu w Warszawie.
Okrutna powieść. Tak okrutna, że wyparta całkowicie z krytycznych rozumów krytyków. Czy można więc się dziwić, że byłe Dziecko Warszawy nie otrzymało za nią nagrody miasta Warszawy? Trzeba się dziwić.